CYRYL (który z boku patrzy na Księcia) Filipie, nie —
przestań! Filipie, bo gwałtu narobię!
KSIĄŻĘ Nerwy?
CYRYL To niemożliwe! Ty z nożem skradający się do tej
cherlaczki! (wybucha cichym śmiechem) To się nie da —
nie, to się nie da!... Mordować, mordować taką?!... I
ten kosz! Ten kosz!
KSIĄŻĘ Przestań! (kładzie nóż) Kosz jest technicznie
konieczny.
CYRYL Nie zdajesz sobie sprawy — nie widzisz siebie.
KSIĄŻĘ Przestań na koniec!
CYRYL (zaglądając) Zasypia. Zasnęła chyba...
KSIĄŻĘ Zasnęła?
CYRYL Tsss. Tak jakby... Kiwa się... Na fotelu...
KSIĄŻĘ (zaglądając) Teraz albo nigdy! Jeżeli teraz, to
bez bólu... Ty spróbuj!
CYRYL Ja?
KSIĄŻĘ Tobie to łatwiej — jesteś obcy, jesteś z nią na
równej stopie, nie jesteś jej obiektem, nie kocha cię.
Cyrylu, zrób to dla mnie. Jedna chwila... To operacja,
zabieg — nie poczuje... Nie będzie wiedziała, pamiętaj
że w tej samej chwili, w której ty to zrobisz, jej już
nie będzie, to się dokona poza nią — to łatwo — to jest
czynność nasza, jednostronna, jej nie dotyczy wcale...
CYRYL Im łatwiej, tym właśnie trudniej. (bierze nóż)
KSIĄŻĘ Nie, nie, nie!
CYRYL Nie?
KSIĄŻĘ Zupełnie jakbyś miał kurę zarzynać.
CYRYL Nie można? Zdawałoby się — można, a nie można. Co
do licha? Ona jest na to zbyt słabowita — chorowita. —
Ba, gdyby była tęga, rumiana baba, ale blada... Bladej
nie można... Tu ktoś patrzy.
To ja patrzę.
KSIĄŻĘ Nie, to ktoś widzi — ktoś widzi wszystko.
CYRYL To ja widzę |