SPEKTAKLE

RECENZJE

PLAKATY
AKTORZY
WYSTAWY
VIDEO
IDEA
BLOG

 

ROMANS SCHIZOFRENIKA Witkacy

"...Znaleźć szaleństwo w świecie Witkacego, jest to jak przejść przez ulicę na zielonym świetle. Rzecz z definicji naturalna. Nie inaczej jest w „Romansie schizofrenika”, w spektaklu, którego tytuł nie pozostawia w widzu żadnych złudzeń na temat tego, co widza czeka. Tak się tylko mi wydawało. Wczesnym rankiem pewien mój znajomy orzekł, iż na spektakl o schizofrenii chce mu się pójść pół na pół, miał to być w jego zamierzeniu zacytowany żart, który potem wprowadził w życie wychodząc, to znowu wchodząc kilkadziesiąt razy na salę podczas przedstawienia. Ostentacyjnie przy tym trzaskał drzwiami, ale sens swego postępowania pozostał dla mnie niewyjaśniony. Tymczasem w ruinach, wśród gruzowiska, Konrad Stala w roli Schyza uprawiał przeróżne niezdrowe sensacje z Natalią Mioduszewską w roli Kwiatu. Czego nie wymyślił Witkacy - doprawili aktorzy, a trzeba wiedzieć, iż autor wymyślił całkiem sporo. Zwariowany duet, chciałoby się napisać. On demoniczny wariat, ona onirycznie szalona, lub na odwrót. Spektakl sensualny i seksualny w jednym. Gwałtowny w sensie dosłownym. Jakaś gorączka, wyuzdanie, panie dziejku, okropności z nieodzownym morderstwem. Krzyki i piski oraz przeróżne formy omdlenia. Wszystko wymyślone starannie przez reżysera i zagrane przez aktorów, ale poza tym nieokiełznane, nerwowe i raz po razie ocierające się o groteskę. Ów znajomy, o którym wspomniałem, nie wypił kawy tego dnia, zanadto był wzburzony według słów jego własnych. Rozumiem go, po spektaklu żadna kawa nikomu nie była potrzebna. Ani cokolwiek innego. Spektakl utrzymał wysoki poziom adrenaliny w naszych organizmach do późnych godzin nocnych, a jeśli ktoś nie mógł po nim zasnąć, to i lepiej. Ominęły go przeróżne koszmary z wariatami w rolach głównych. Tak oddziałuje sztuka na dzień powszedni, z impetem, bez cienia subtelności. Chwyci za gardło i nie puści, przynajmniej na czas jakiś..."

eRKa, Festiwal Teatru FOTOgrafii w Olsztynie 
marzec 2014


Katastrofa

Autoparodia Stanisława Ignacego Witkiewicza zostaje w pamięci na dłużej i nie chodzi tu wyłącznie o wdzięk i zapach Kwiatu - w tej kreacji Natalia Mioduszewska, którą upaja się Schyz, w wykonaniu Konrada Stali. Samego tekstu jest niewiele, ale przecież teatru szuka się pomiędzy słowami i tym zapewne kierowali się twórcy przy konstruowaniu przedstawienia. Udało się. Aktorzy okazali się być zręczni w skomplikowanych układach choreograficznych, które poprzedzały niemal każdy wyraz. Słowo, przy takim zabiegu, staje się wyjątkowe, nieprzypadkowe i ważne, a jednocześnie mamy dużo czasu na zrozumienie tego, co autor miał w głowie, kiedy tworzył ów dramat.

Ten spektakl jest bliski teatrowi tańca. Bo gdyby aktorom odebrać tekst, pozostałyby same barwne pląsy. Pozbawiając ich podkładu muzycznego, mogłaby być to pantomima. W zasadzie aktorzy w swoich kostiumach mogliby nas oprowadzać po scenie, a i tak czulibyśmy się fragmentem jakiegoś obrazu Witkacego.

Scenografia jak z katastroficznego filmu. Opustoszała kamienica potęguje relacje pomiędzy postaciami, które dość kontrastowo zafunkcjonowały w tym otoczeniu. Nawet kiedy tylko przemieszczają się po scenie, aby zmienić miejsce akcji, jest to wizualnie wysmakowane. Brawo dla reżysera, czuje się jego dotyk, a aktorzy wydają się mieć do niego zaufanie i podążają za jego wizją. Świadomie uczestniczą w wykreowaniu teatralnego świata.


I na koniec słowo o charakteryzacji aktorów. Do końca nie wiem, czy to przez przypadek, czy też z powodu doboru nieodpowiednich farb, charakteryzacja pod koniec przedstawienia spływała wraz z potem aktorów. A może był to celowy zabieg artystyczny, podkreślający już nie samą wymowę sztuki, a uwzględniający obecność autora, w tej rodzącej się "malowniczości" na ich twarzach.

Spektakl Teatru FOTOgrafii "Romans schizofrenika" Stanisław Ignacy Witkiewicz  polecam.

Pavel Ikon - "TeatrealiA 2"
Zakopane - styczeń 2014

 


 
kontakt :   Przemek Wiśniewski  ::  kreatury@interia.pl  ::  tel. 789 128 114