|
|
|
|
|
|
Opowiadanie
Biesiada u hrabiny Kotłubaj
zostało napisane w 1928 roku, podobnie jak
Zbrodnia z premedytacją
i Dziewictwo. Tekst
został opublikowany po raz pierwszy w 1933
r., w zbiorze Pamiętnik z
okresu dojrzewania w wydawnictwie Rój w
Warszawie. Opowiadanie weszło do
poprawionego i rozszerzonego tomu
Bakakaj, który został
opublikowany w 1957 roku przez krakowskie
Wydawnictwo Literackie.
|
|
|
|
|
|
Witold Gombrowicz
(ur. 1904 r. - zm. 1969 r.)
Jeden z
najwybitniejszych
pisarzy
polskich
XX wieku -
awangardowy
prozaik,
dramaturg
i
eseista.
Potomek
starej
rodziny
szlacheckiej.
Studia
prawnicze
w
Uniwersytecie
Warszawskim,
filozoficzne
i
ekonomiczne
w
Paryżu.
Przez
krótki
czas
aplikant
w sądach
warszawskich.
Następnie
poświęcił
się
wyłącznie
pracy
literackiej.
W
sierpniu
1939
roku
wyjechał
do
Argentyny,
gdzie
zastała
go
wojna. Z
początku
pracował
dorywczo,
później
w latach 1947-1953
w Banku
Polskim
w Buenos
Aires.
Stronił
na ogół
od
polskiej
emigracji,
z którą
się nie
rozumiał
i nie
mógł
zdobyć
jej
uznania.
1963
stypendium
w
Berlinie,
po czym
1964
roku zamieszkał
pod
Paryżem
i
wreszcie
w Vence
na
południu
Francji,
gdzie
zmarł.
W
1967
roku
otrzymał
międzynarodową
nagrodę
Prix Formentor.
Międzynarodowe
uznanie
zyskał
Gombrowicz
pod
koniec
życia.
Liczne
przekłady
na
języki
obce
oraz
inscenizacje
w wielu
teatrach
na
Świecie.
Dzieła
zebrane
tom 1-10
(Paryż
1969-1990),
Dzieła
tom 1-10
(1986) w
wydaniu
krajowym.
|
|
|
|
|
|
„Kotłubaj” to autentyczne nazwisko starej
kresowej szlachty, które figuruje w spisach
arystokracji polskiej XIX i XX wieku. Gombrowicz
prawdopodobnie wybrał to nazwisko ze względu na
jego komiczne brzmienie, gdyż kojarzy się ono ze
słowami „kocioł” i „kotłować”. Natomiast nadanie
głównej bohaterce tytułu „hrabiny” to już
inwencja pisarza. |
|
|
|
|
|
W grotesce „Biesiada” hrabina Kotłubaj i jej
goście jedzą, oczywiście, zwykłego kalafiora,
podczas gdy chłopiec nazwiskiem Kalafior błąka
się po polach, podchodzi pod okno pałacu i
umiera tam w końcu z wyczerpania. Związek
pomiędzy człowiekiem Kalafiorem a kalafiorem
jarzyną jest czysto formalny i polega na
brzmieniu nazwiska. Sens noweli zasadza się na
tym, że głód i cierpienie biednego Bolka
kalafiora dodają smaku arystokratom, jedzącym
kalafiora-jarzynę. Tajemnicą, której tak długo
nie domyśla się mój humanitarny jarosz, jest
naturalne okrucieństwo wszelkiej arystokracji. |
|
|
|
|
Opowiadanie „Biesiada u hrabiny Kotłubaj” omal
nie uwikłało mnie w sprawę honorową – bo rodzina
Kotłubajów gnieżdżąca się gdzieś na Litwie
postanowiła wyzwać mnie na pojedynek za rozmaite
igraszki wyczyniane w tym utworze z ich
nazwiskiem. Ale prawdziwym źródłem mojej
inspiracji nie byli oni, tylko znana podówczas w
Warszawie filantropijno-estetyzująca dama,
ordynatowa Marta Krasińska.
Witold Gombrowicz |
|
|
|
|
|
"...Cóż za doskonała zupa i to bez żadnego
mordu, ani trupa.
Jak zaznaczyłem, na przyjęciach piątkowych
hrabiny mowa wiązana sama wypływała na usta w
następstwie wyjątkowej harmonii i polotu tych
zebrań - byłoby wprost niewłaściwością nie
przeplatać rymem okresów prozy. Wtem - moje
przerażenie!
- Baron de Apfelbaum, który, jako niezmiernie
delikatny poeta i wybredny smakosz, był
podwójnym wielbicielem uskrzydlonej gastronomii
naszej gospodyni, nachyla się do mnie i szepce
do ucha ze źle skrywanym wstrętem i ze złością -
której nigdy się po nim nie spodziewałem:
Dobra byłaby ta zupa, gdyby kucharz nie był..."
|
|
|
|
|
|
"...Odparłem natychmiast, krygując się w miarę i
połyskując gorsem fraka:
- Najpiękniejsza jest Miłość bez wątpienia, ona
to nas opromienia, nas, ptactwo, co nie sieje,
ani orze, wyfraczone baranki Boże.Hrabina
podziękowała uśmiechem za nieskalane piękno tej
myśli. Baron - jak rasowy rumak owładnięty
duchem szlachetnej rywalizacji, podjął -
przebierając palcami, siejąc iskry z drogich
kamieni i sypiąc rymami, których kunszt on jeden
posiadał:
- Piękna róża piękna - burza (itd.) lecz
piękniejsze od nich jest uczucie litości.
Patrzcie, biada! Na dworze deszcz wciąż pada!
Plucha, wiatr, zimno panują już od trzech dni,
nieszczęśliwi ubodzy i biedni - tak, łza
współczucia, ten deszczyk litości oto sekret
Piękna i szlachetności!..."
|
|
|
|
|
|
"...- Wszelako kucharz... Kucharz, niech państwo
zważą, to człowiek z gminu, homo vulgaris,
którego zadaniem jest przyrządzać wykwintne,
wytworne potrawy - w tym tkwi jakiś
niebezpieczny paradoks. Chamstwo wykwint
przyrządza - cóż to znaczy?
- Zapach nadzwyczajny! - rzekła hrabina
wdychając rozszerzonymi nozdrzami zapach
kalafiora (nie czułem tego zapachu) i nie
wypuszczając z rąk widelca, lecz wciąż migając
nim żwawo.
- Nadzwyczajny! - powtórzył bankier i aby nie
poplamić się masłem, zawiązał serwetę na gorsie.
- Jeszcze odrobinę, jeśli wolno prosić, hrabino.
Odżywam doprawdy po tej... hm... zupce... Mlam,
mlam..."
|
|
|
|
|
|
"...Rzeczywiście, kucharzom nie można wierzyć.
Miałem kucharza, który jak nikt przyrządzał
makaron włoski - zajadałem się po prostu! I,
proszę sobie wyobrazić, wchodzę kiedyś do kuchni
i widzę w garnku mój makaron, który roi się -
roi się po prostu! - a to były glisty - mlam,
mlam - glisty z mego ogrodu, które łajdak
podawał jako makaron! Odtąd nigdy nie zaglądam -
mlam, mlam - do garnków!..."
|
|
|
|
|
|
- My,
arystokracja - markiza dobrotliwie nachyliła się
do mnie - hołdujemy wielkiej swobodzie obyczajów
w najściślejszym kółku, a wówczas, jak to pan
może słyszał, używamy nawet czasami
gruboskórnych wyrażeń i bywamy frywolni, a
nierzadko i swoiście ordynarni. Ale nie trzeba
się zaraz przerażać! Trzeba się oswoić z nami!
- Nie jesteśmy tacy sthaszni - dorzucił baron
protekcjonalnie - choć ohdynahyjność nasza
thudniejsza jest do przyswojenia niż nasza
wytwohność!
- Nie, nie jesteśmy straszni! - pisnęła hrabina.
- Nikogo nie zjadamy żywcem!
- Nikogo nie zjadamy z wyjątkiem...
- Ophócz...!
- Fi donc, ha, ha, ha - wybuchnęli śmiechem,
podrzucając w górę haftowane poduszki, a hrabina
zaśpiewała:
- Tak, tak, wszystko - dobry smak! Wszystko -
dobry gust! Aby raki były dobre, trzeba troszkę
je pomęczyć, aby indyk był dość tłusty, trzeba
troszkę go podręczyć czy znacie smak mych ust?
Kto inny smak ma niż my, z tym nigdy nie
będziemy per ty!
|
|
|
|
|
"...- Przepraszam, że przeszkadzam... Obiecała
mi pani, hrabino, dedykować swoje triolety: „Gędzenia
mej duszy”.
- Że jak? - spytała, nie słysząc, rozbawiona. -
Że - co? Pan coś mówi?
- Przepraszam najmocniej - obiecała mi pani,
hrabino, dedykować utwór „Gędzenia mej duszy”.
- A, prawda, prawda - odrzekła hrabina z
roztargnieniem, lecz ze zwykłą sobie
uprzejmością (zwykłą sobie? Czy inną? Czy nową
do tyla, że policzek mój, zaiste, bez mego
świadomego współudziału - nabrzmiał krwią) - i
wziąwszy biało oprawny tomik ze stoliczka,
nakreśliła od niechcenia na tytułowej stronicy
kilka uprzejmych słów i podpisała:
Hrabina Podłubaj..."
|
|
|
|
|
"...-
Ależ Bóg, Bóg istnieje! - wyjąkałem w końcu,
ostatkiem sił, szukając na gwałt jakiejś ostoi -
Bóg istnieje - dodałem ciszej - gdyż imię Boskie
rozległo się tak nie a propos, że nastąpiło
milczenie i na twarzach ukazały się wszelkie
złowróżbne oznaki, zwiastujące popełniony
nietakt - i czekałem tylko, kiedy ukażą mi
drzwi!
- A tak - odparł po chwili baron de Apfelbaum,
druzgocąc mię w proch nieporównanym taktem. -
Bug? - Bug istnieje - i wpada do Wisły!..." |
|
|
|
|