|
|
|
|
|
Imants Ziedonis
(ur.1933r. - zm.2013r.)
Łotewski poeta i pisarz.
Urodził się w miejscowości Sloka, niedaleko
słynnego nadmorskiego kurortu Jurmala.
Absolwent Uniwersytetu Łotewskiego (Latvijas
Universitāte) w Rydze (filologia).
Zanim na poważnie zajął się poezją pracował
m.in. jako bibliotekarz, drogowiec i
nauczyciel w szkole.
Wydał sporą ilość zbiorów poezji. Napisał
także 6 książek dla dzieci i około 10
powieści dla pełnoletnich czytelników.
Tworzył wyłącznie w języku łotewskim.
W 1995 roku został odznaczony Orderem Trzech
Gwiazd (Triju Zvaigžņu ordenis) - najwyższym
odznaczeniem łotewskim.
Ziedonis znany był także z niezwykle bujnej
czupryny.
|
|
|
|
|
|
EPIFANIE
"...Spójrzmy na świat oczyma Imantsa
Ziedonisa, a odkryjemy urodę rzeczy, których
nawet nawet nie dostrzegaliśmy dotychczas.
Przechodziliśmy koło nich obojętnie przez
wiele dni i lat, aż nagle wskazał je nam
poeta w jednym małym błysku, małym
okamgnieniu, w jednej "epifanii" (epiphaneia
- po grecku błysk, odkrycie, olśnienie) i
stajemy zdumieni - ależ tak, przecież zawsze
przeczuwaliśmy, że tak właśnie jest, ale w
codziennym pośpiechu, gnani tysiącami
pilnych spraw, nie mieliśmy czasu, żeby
zatrzymać się, spojrzeć i - zobaczyć..."
|
|
|
|
|
|
"...Plotkarze
to
bezczelni
drapieżnicy.
Pożerają
słabszych.
Nie dość
że
poobgryzają
człowiekowi
uszy, to
jeszcze
wkręcają
się
głębiej,
do
wewnętrznego
ucha, do
mózgu,
drążą
go, jak
robaki
jabłko.
Poznałam
kiedyś
człowieka,
dorosłego
człowieka,
zastraszonego,
nie
umiejącego
mówić.
Życie
jego
upłynęło
wśród
gadułów
i
plotkarzy,
którzy
nie
dawali
mu dojść
do
słowa.
Przez
całe
swoje
życie
kiwał
tylko
głową
twierdząco:
"Tak-tak-tak-oczywiście-a
jakże",
słuchał
i
uśmiechał
się po
japońsku.
Ich
trajkotanie
wwierciło
mu się
do mózgu
i
zniszczyło
ośrodek
mowy.
Gaduły
połykają
dzieci.
Od tego
się
zaczyna..."
|
|
|
|
|
|
"...Jest
bardzo
wcześnie.
Słońce
jeszcze
nie
otworzyło
oczu.
Matka
nie
zaczęła
kołysać
mojej
kołyski.
Ojciec
jeszcze
nie
wyszedł
do
stajni
oporządzać
konie.
Śpią
buty za
drzwiami,
śpią
progi i
ścieżki.
W
szczelinach
podłogi
śpi
wczorajszy
dzień.
Jedno
westchnienie
usnęło w
ręczniku,
jedno
przekleństwo
tli się
w
popiele
pod
kuchenną
płytą.
Tymczasem
wieczorny
sen
przeistacza
się w
poranny
i budzi
się
czapka
leżąca
na
stole.
Czapki
budzą
się z
kurami.
Jest
wciąż
bardzo
wcześnie.
Czuję,
jak mnie
pozdrawiają
czapki
na
wieszaku.
A więc
pora na
mnie..."
|
|
|
|
|
|
"...Nikt się nie sprzecza z samym sobą.
Ludzie sprzeczają się jeden z drugim. Rzeka
zmaga się z brzegiem, z kamieniami. Jastrząb
potyka się z wiatrem. Jeden język z drugim
językiem. Oko z okiem, ząb z zębem. Lecz nigdy
żaden ząb, żadne oko nie zwrócą się przeciwko
sobie samym.
A przecież ten, kto sam ze sobą nie walczył,
czyż odważ się walczyć z innymi?
Taki nie będzie walczył. Będzie gryzł.
Rzeka będzie gryźć brzegi, kornik stół, pies
kość, a człowiek człowieka..." |
|
|
|
|
|
"...gorejące świeczki. Moje ręce
utkwiły w doniczce
i pokryły się kolcami jak
dwa kaktusy, a pięści
nabrzmiały jak dwa czerwone
pąki rozsadzone od
wewnątrz z olbrzymią siłą.
Moje lewe ucho oderwało się
i jak rozwścieczony
ślimak wpadło
prosto do ust mojej sąsiadki,
a ona w przestrachu je
połknęła. Język mój
wplątał się w taśmę
magnetofonową i zaczął
przeraźliwie krzyczeć. Wtedy
ona wzięła moją
głowę i włożyła ją do lodówki..."
|
|
|
|
|
|
|
"...Z ramami sprawy mają się tak. Jedni
mieszkają w nich przez całe życie i nigdy poza
ich obręb nie wychodzą. Z drugimi bywa
rozmaicie: trochę pomieszkają, wyprowadzą się,
znowu wracają. I są jeszcze trzeci, którzy nie
mieszkają w nich w ogóle. Przychodzą jedynie,
żeby w nich umrzeć. Ściśle mówiąc, nie umierają
w nich, tylko po śmierci zostają w nich
umieszczeni..."
|
|
|
|
|