Jacques Languirand

ŚCIANY

Obsada: Ona - Honorata Mierzejewska-Mikosza, On - Kamil Dobrowolski

Reżyseria: Przemo Fruckty
Scenografia: Micia Ryba
Muzyka: Nicość

Premiera: czerwiec 2014
Jacques Languirand, autor jednoaktówki jest wybitną postacią radia kanadyjskiego. Urodził się w 1931 roku w Montrealu. W wieku 19 lat udał się do Francji gdzie uczył się w Paryżu u wielkiego francuskiego aktora Charlsa Dullina. Juz we Francji próbował pracy w radiu jako spiker i komentator. Po powrocie do Kanady pracował w teatrze, jako reżyser, aktor i kierownik literacki. Uczył w szkole teatralnej, wykładał w szkole medialnej a także działał w radiu. Przez 35 lat pisał i reżyserował powieść radiową. Jest także autorem prac teoretycznych i ponad dwudziestu sztuk teatralnych.

Jednoaktówka ŚCIANY powstała w latach 60-tych XX wieku. Wystawiono ją po raz pierwszy w INSTANT THEATRE w Montrealu w 1965 roku. Jednoaktówka ta nosi w oryginale tytuł Les Cloisons. Tytuł ten oznacza – ograniczenia, przegrody. Bohaterów oddzielają ściany pokoju hotelowego i one właśnie są materializacją psychicznej bariery, czy też „przegrody”, która uniemożliwia kobiecie i mężczyźnie poznanie się. Jest to właśnie miniatura dramatyczna opowiadająca o niepoznaniu się. Dialog prowadzony przez mężczyznę i kobietę to wyimaginowana rozmowa, jaką mogliby prowadzić, gdyby starczyło im odwagi na pokonanie dzielącej ich ściany: - obaw, lęków, konwenansu, złych doświadczeń. Każde z nich jest samotne i pragnie spotkać kogoś, kogo można by pokochać. Starają się wsłuchać w odgłosy dochodzące z sąsiedztwa i nawiązać kontakt poprzez dźwięki, jakich pełne są hotele na całym świecie. Usiłują również wyobraźnią, jakby telepatycznie, przeniknąć ścianę oddzielającą ich pokoje w małym staroświeckim paryskim hoteliku. Nawiązuje się pomiędzy nimi subtelna gra, która polega na sygnalizowaniu sobie uczuć przy pomocy otwarcia okna, wody w łazience, czy zaciągnięcia firanki. Język dźwięku to sposób porozumiewania się w realnym planie. W planach dwóch symultanicznych monologów wewnętrznych kształtuje się możliwość dialogu między obojgiem ludzi zajmujących sąsiadujące ze sobą pokoje hotelowe. Jest to jedynie możliwość, zatem do otwartej rozmowy oko w oko nie dochodzi, zaś rozmowa przy pomocy dźwięków to jakby wymiana wiadomości rzucanych na ocean w zapieczętowanych butelkach.

ON  Któż to może być? Wiek? Zawód? Znaki szczególne? Samiec czy samiczka? Niepotrzebne skreślić. Oooo, on chodzi, a raczej ona, ona chodzi.

NARRATOR  Po chwili ona stawia walizki na łóżku. Zaczyna je rozpakowywać i układać swe rzeczy w szafie.

ON  Stuk, stuk, stuk obcasikami jak młotkiem. Chodzi pomiędzy łóżkiem i szafą, w której układa swe ciuszki i znów od szafy do łóżka.

NARRATOR  Potem zamyka puste walizki i wsuwa je pod łóżko. Następnie podchodzi do okna i otwiera je.

ON  Oho, otworzyła okno. Ma rację, czuć tu stęchlizną, a może ja otworzę. Pomyśli, że ją podpatruję. Szkoda, gdyby się była pomyliła o drzwi poznalibyśmy się. Aaa, spogląda na dachy i przysłuchuję się odgłosom miasta. Miasto szumi jak rozbijające się o skały morskie fale. Dlaczego nie miałbym i ja otworzyć okna? Mam chyba prawo robić co mi się podoba.

NARRATOR  W tej samej chwili ona zamyka swoje okno.

ON  Jaka ona jest?

ONA  Jakby na coś czekał. Czy on jest… eee z pewnością wstrętny, stary pierdoła.

ON  Nie, niedojrzałe winogrona.

ONA  Stary lubieżnik. Na pewno skąpy.

ON  To by było zabawne gdyby moja sąsiadka…

ONA  Gdyby on myślał o tym samym co ja… A… chyba mam prawo…

ON  Może takich jak my jest tysiące co żyją czekając na jakieś spotkanie w nadziei, że ten ktoś drugi uwoli ich od nich samych. Coś mi zawsze przeszkadzało w całkowitym oddaniu się. Nie miałem okazji zrzucić z siebie tego ciężaru. A dziś wieczór wydaje mi się, że potrafiłbym. Ale cóż kiedy ty nie jesteś ze mną.
To głupie wyznać ci aż tyle nie znając cię zupełnie.

ONA  Wydaję mi się, że niektóre wyznania można uczynić jedynie komuś obcemu, nieznajomemu jakby się odsłaniało całą prawdę sobie przy pierwszej okazji. Może dlatego od niego odeszłam. Nie mieliśmy już sobie nic do powiedzenia. Musiałabym mieć niesłychaną odwagę by żyć z nim ot tak z dnia na dzień. Nie tak sobie wyobrażam miłość.

ONA Życzę ci miłych snów.

ON 
Już się kładziesz?

ONA Bo mi się spać chcę.

ON 
Nie słyszę dokładnie tych dziwnych odgłosów wydawanych przez twoje łóżko. Gaszę więc lampę. W ciemności lepiej się słyszy.

ONA Postaram się więc zasnąć w bezruchu.

ON 
Czy nie uważasz, że to idiotyczne, że ty jesteś tam sama w tym twoim maleńkim łóżku a ja wkrótce znajdę się w moim.

ONA Przyznaję, że to idiotyczne ale co możemy zrobić innego.

ON 
Wydaję mi się, że powinienem był potrafić to zrobić a ty powinnaś była się na to zgodzić. Przyznaj, że masz do mnie odrobinę żalu za to, że tego nie uczyniłem. Tak i teraz już będę miał odwagę by się na to zdecydować.

ONA Radzę zacząć od rozebrania się. To pomaga w zaśnięciu.

ON 
Może nie mam ochoty na nią. Być może mam, kto wie.

ONA Jak to? Dlaczego?

ON  No tak w ciemności mam wrażenie, że jestem bliżej ciebie i biorę cię w ramiona obcałowuję cię po całym ciele. Tarzamy się… Czy przynajmniej wiesz o tym? Czy zdajesz sobie z tego sprawę?

ONA  Wiem.

ON  Nie wiem co bym dał. Dziesięć lat życia żeby móc zwalić tę przeklętą ścianę.

ONA  A ja dwadzieścia lat byś przyszedł do mnie, we śnie.

ON  Postaram się. Dobranoc.

ONA  Dobranoc, dobranoc.