Neda
Neżdana
Kto
otworzy
drzwi?
brzmi:
czarna
komedia
dla
teatru
tragedii
narodowej.
Rozbudowany,
intryguje
swoją
tajemniczością
i wbrew
rozmaitym
podtytułom
bardziej
zaciemnia
niż
tłumaczy
temat.
Bo jeśli
dzięki
określeniu
"czarna
komedia"
można w
jakiś
sposób
zidentyfikować
rodzaj
humoru i
groteskowe
ujęcie
tematu,
to już
"teatr
tragedii
narodowej"
brzmi
niejasno,
by nie
powiedzieć:
niepokojąco.
Niepokoi
fraza,
dlaczego
czarna
komedia
dla
tragedii
narodowej?
Jakaż to
tragedia
narodowa
na
wesoło?
Jakiż to
smutny,
a przez
to
wesoły,
dramat
może
rozgrywać
się
pomiędzy
zamkniętymi
w
prosektorium
dwiema
kobietami?
Historia
o
miłości,
zdradzie
i
zazdrości?
Otóż
nie. Ta
intensywnie
krótka
rzecz
traktuje
o
wolności.
O
przedziwnym
stanie
nieradzenia
sobie z
wolnością
w
czasach,
kiedy
wolność
jest
dana.
O
nieumiejętności
korzystania
z
oferowanych
przez
wolność
przywilejów
i
narzucanych
przez
nią
obowiązków.
O
upragnionej
i
oczekiwanej
wolności,
z którą
- jak
już
jest,
nie
wiemy,
co
zrobić.
Teoretycznie
przygotowane
na każdą
socjologiczno-polityczno-historyczną
ewentualność,
bohaterki
Nedy
Neżdanej
są
absolutnie
zagubione.
Brak
przewodnika
i
jasnych
wytycznych
podcina
skrzydła
odwagi i
działania
mocno
przecież
zahartowanych
życiem
kobiet.
Tkwiąc w
beckettowskim
zawieszeniu,
pomiędzy:
"...możesz
odejść,
ale
możesz
zostać,
możesz
być
żywa,
ale
możesz
być
martwa.
Sama
wybierasz",
będą
więc
trwać w
sierocym
uścisku,
aż
pogasną
wszystkie
światła.