Prawdziwa historia
Marii Lewandowskiej z Poznania

PANNA L.

Obsada: Maria Lewandowska - Justyna Bulicka

Reżyseria: Przemysław Ziemniak
Scenografia: Kuba Mielcarz
Muzyka: Skład Bamberka

Premiera: czerwiec 2014
Maria Lewandowska

We wrześniu i październiku 1931 roku do skrzynek pocztowych kilkudziesięciu dobrze sytuowanych i wysoko postawionych w Poznaniu mężczyzn trafiły nietypowe listy. Anonimy otrzymali m.in. kupcy, urzędnicy, dyrektorzy i księża. Był wśród nich nawet redaktor naczelny "Przewodnika Katolickiego".

Sprytna szantażystka uderzyła w ich najczulszą stronę, wywołując w stolicy Wielkopolski aferę niezwykłą "w założeniu, środowisku i przeprowadzeniu". Jak pisał "Tajny Detektyw", aferę, "jakiej kroniki policyjne w Polsce jeszcze nie notowały".

Uprzejmie donoszę, że pani mąż...
Pomysłowa kobieta nie owijała w bawełnę. "Mój drogi! Dawno już nie dawałam znaku, ale obecnie bardzo mnie bieda przycisnęła i gwałtownie potrzebuję 200 złotych. Myślę, że pamiętasz o słodkich chwilach wspólnie spędzonych, nadeślesz tę niewielką dla ciebie kwotę, a tak potrzebną twojej małej kobiecince. Gdybyś pieniędzy nie przysłał i nie poratował w tej ciężkiej sytuacji, w jakiej się znalazłam, będę zmuszona o wszystkim, co nas łączyło kiedyś, opowiedzieć twojej żonie" - pisała w swoim liście.

Skala afery wyszła na jaw, gdy jeden z adwokatów pokazał anonim żonie. Ta, nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, udała się z listem do zaprzyjaźnionego księdza, aby poradzić się, co robić dalej.

Wtedy okazało się, że duchowny również otrzymał list o podobnej treści. Sprawa trafiła na policję i szybko zaczęła nabierać tempa - do funkcjonariuszy zgłaszali się kolejni szantażowani.

To była panna z dobrego domu
Autorka anonimów wpadła w biurze ogłoszeń "Kuriera Poznańskiego", gdzie kazała sobie przysyłać pieniądze jako oferty na ogłoszenie o numerze 72623, pod którym ukazała się wiadomość: "Psa małego, czujnego, porządnego kupię".

Szantażystką okazała się "panna z jednego z najlepszych domów w Poznaniu, nauczycielka, osoba zamożna, której matka posiada kamienicę, a zmarły ojciec był jednym z najbardziej poważanych obywateli" - donosił "Dziennik Poznański".

W ten nietypowy sposób wzbogacić chciała się 26-letnia Maria Lewandowska, córka Zenona Lewandowskiego, znanego nie tylko w Poznaniu polityka, działacza prawicowego, zasłużonego powstańca wielkopolskiego i posła na Sejm Ustawodawczy. Lewandowski walczył m.in. o polskość Warmii i Mazur, wspólnie z Michałem Kajką zakładał tam towarzystwa oświatowe i biblioteki. Zmarł pięć lat przed wybuchem afery.

Psychiatra: Wynik chorobliwej wyobraźni
Śledztwo wykazało, że nauczycielka wyłudziła około 17 tysięcy złotych, a - co najciekawsze - żadnego z adresatów swoich listów nie znała osobiście. Nie wszyscy jednak przekreślili Lewandowską jako osobę. W oczekiwaniu na proces bohaterka afery pisała "Pamiętnik szantażystki", otrzymywała też listy z wyrazami poparcia, prośbami o fotografie z autografem. Pojawiały się nawet "miłosne wyznania" i "propozycje małżeństwa".

Pierwsza rozprawa rozpoczęła się 16 marca 1932 roku, Lewandowskiej bronił Stanisław Hejmowski, który po wojnie zasłynął z tego, że był obrońcą namiestnika Rzeszy w Kraju Warty Arthura Greisera, a po krwawym stłumieniu poznańskiego Czerwca 1956 podjął się obrony robotników oskarżonych w procesach politycznych.

Podczas procesu Lewandowska stwierdziła, że jest zupełnie niewinna, "listów szantażowych" do nikogo nie pisała, a w całą sprawę uwikłała się w niezrozumiały do tej pory sposób. Psychiatrzy powołani przez obrońcę zapewniali, że pisanie i wysyłanie anonimów "nie wynikało z chęci zysku, ale było efektem chorobliwej wyobraźni oskarżonej".

Zupełnie innego zdania był prokurator, który nauczycielkę nazwał "złą, przewrotną i zdeprawowaną". Żądał dla niej półtora roku więzienia. Obrońca wniósł o uniewinnienie.

30 marca 1932 roku sąd uznał Marię Lewandowską winną wymuszania pieniędzy i skazał ją na rok więzienia. Jednym z niezaprzeczalnych dowodów jej winy była maszyna do pisania, na której tworzyła anonimy.

Występowało w niej charakterystyczne skrzywienie litery "p", które pojawiało się w każdym z anonimów.

Szanowny Panie!
Wiem, że niniejszym pismem sprawię  Ci dużo kłopotu, nie czynię tego jednak ze złości, lecz z biedy.
Otóż swego czasu, nie będę przypominała ani czasu, ani miejsca, ani też innych okoliczności, choć pamiętam je dobrze, Pan korzystał z usług mego ciała. Zachowałam dotąd wszystko w tajemnicy, choć wiem, jakże Pan nosi piękne nazwisko i jakie masz stanowisko wśród ludzi.
Ażebym jednak miała tę tajemnicę zachować nadal, proszę mi przesłać 300 zł w liście do Kuriera Poznańskiego pod nr 72623 do dnia 16 X 1931. Jestem w skrajnej nędzy i dlatego muszę do Pana list takiej treści napisać. Prawdziwy głód, którego Ty - Panie, pewnie jeszcze nie zaznałeś, mnie do tego zmusił. Mam dużo długów i nikt mi nawet bułki nie chce dać na kredyt. Mamże iść kraść? I dostać się do więzienia? Czy nie lepiej, że zwrócę się do Ciebie, Panie, byś Ty, coś z usług mego ciała korzystał, a któremu dotąd dochowałam tajemnicy przed żoną i ludźmi, mi pomógł! Myślę, że mnie nie zostawisz w takiej skrajnej nędzy i rozpaczy. Chciałabym żyć wreszcie jako człowiek. Umiem pięknie haftować, ale brak mi pieniędzy na rozpoczęcie tej pracy. Pomnij mej usługi, Panie, niech twe serce zmięknie dla mnie...

Wiedz jednak, że jestem doprowadzona do takiej ostateczności, że gdybyś na moją prośbę pozostał głuchy i mnie nie pomógł, będę i ja nielitościwa, doniosę o wszystkim Twojej żonie, napiszę do niej lub sama pójdę, choćby mnie miała ze schodów zwalić, i opowiem w sposób dobitny, gdzie, kiedy i jak żonę zdradziłeś ze mną, a zrobię to tak "wiarygodnie" (bo znam Cię tak samo dobrze, jak Twoja żona), że Twoja żona mimo Twoich energicznych zaprzeczeń i tak mnie uwierzy!!! Cóż potem? Skandal i rozwód!!!, którego Ty sobie przecież nie życzysz! Toteż myślę, że do tej "ostateczności" nie dopuścisz. Tyle wówczas okazałeś mi serca, nie chciałabym być Ci niewdzięczna. Dobrze mi wówczas zapłaciłeś. Umiałeś ocenić to, że jestem ładna, zgrabna no i że umiem mocno i gorąco pieścić i kochać. Pamiętasz te chwile. Było Ci wówczas u mnie tak dobrze! A taki byłeś głodny i chciwy moich pieszczot! Wspomnij te słodkie grzechy! Prześlij kobiecie, która Ci dała tyle rozkoszy te 300 zł, które są mi niezbędne, aby żyć, a Tobie zagwarantują spokój wobec żony na zawsze.
Czekam! Czekam głodna!!!

"Anonimy, zwłaszcza w ostatnich latach, wysyłane są masowo. W Paryżu codziennie wpływa około pięćdziesięciu meldunków do władz policyjnych o otrzymaniu listów anonimowych. Oczywiście Ameryka znacznie bije ten rekord. (...) List anonimowy przynajmniej w 75 wypadkach na 100 zawiera nieprawdę. Jest najlepszym narzędziem zemsty. Posługują się nim ludzie niskiego charakteru, aferzyści i szantażyści."
TAJNY DETEKTYW - sierpień 1932 r.

"...Psychopatologiczny niecodzienny wypadek tzw. pseudologii fantastycznej, czyli mytomanii. Objawia się ona skłonnością do fantazjowania, przesady i sensacji kosztem własnego imienia..."

"Momentem zwrotnym w jej życiu była śmierć ojca, a także szereg przykrych przeżyć. Sprawa anonimów była tylko wybuchem, w którym wszystko się wyładowało, a więc przede wszystkim żal oskarżonej do otoczenia. Z wybuchem tym zakończyła się także całkowicie choroba..."


Poznańska afera szantażowa przed sądem apelacyjnym
"Ilustrowany Kuryer Codzienny"
X 1932 r.

"...Będzie moim mścicielem! Długie lata czekałam cierpliwie, zezwalałam na to, by ze mnie się śmiano, bawiono, pozwalałam opowiadać o sobie, co kto chciał. Ale nadeszła wreszcie chwila kiedy wszystkim zamknę usta. Ja nareszcie mówić i śmiać się zacznę, a wiadomo wszystkim, że ten się śmieje najlepiej, kto się na końcu śmieje..."
Fr. pamiętnika Marii Lewandowskiej